Tak, wszystko na co czekałam już się skończyło. Sromowce już tak dawno, że prawie nie pamiętam, ale to pewnie dlatego, że potem było zimo i przyćmiło. Ale i zimo się skończyło. Było megaekstra i lepsze niż w zeszłym roku i niż dwa lata temu i niż cztery lata temu... no, najlepsze po prostu. Zgrane, zgrzane, rozśpiewane i roztańczone, zintegrowane, walentynkowe, no super generalnie. Ale się skończyło. I potem drugi tydzień ferii, relaksacyjny, owocny w prawie do końca rozpisaną samarytankę, DMB, miłe after party, nadzieję na lepsze jutro, aktywny i w ogóle pozytywny. Ale też się skończył. No i przyszła szkoła, co prawda dwa dni, bo teraz rekolekcje mam, ale zawsze. No i wyniki testów próbnych... oczywiście poszło gorzej niż sądziłam... human 43, matma 25... z tej matmy to się cieszę w sumie, bo na normalnym tak nie będzie, ale human... naprawdę mogłam się bardziej popisać. No cóż, pozostaje mi tylko liczyć, że na końcowym będzie jak trzeba. Ale wiecie co? Wiosna za pasem, więc mimo że już po wszystkim, to się cieszę, będzie ciepło, obudzi się to i owo... tak, nadzieja na lepsze jutro chyba została, wiosna ją utrzymuje. A ja siedzę tu o tej późnej, prawie już wczesnej porze i piszę tę notkę, bo naszła mnie potrzeba. A jutro (dzisiaj) trzeba będzie wstać o 8:30... i będę żałować... i radzą mi już iść spać...
więc kończę i pozdrawiam...
całe 169 i 123... za najlepsze zimo w mojej historii...
wszystkich z after party...
Magdę Lecz. za posyłanie mnie teraz spać...
i nie będę dalej indywidualnie, bo byłoby tego za dużo i zbyt osobiście... ale mam nadzieję, że Ci których mam na myśli wiedzą, że jakby mi starczyło sił, pomysłu i odwagi to bym ich tu wypisała:).
piątek, 29 lutego 2008
Subskrybuj:
Posty (Atom)