czwartek, 9 grudnia 2010
Chyba przyszla pora...
więc wracam. Tak naprawdę nie jestem tego pewna tak w stu procentach, ale czuję, że mam ochotę to sprawdzić. Stwierdziłam więc, że po prostu usiądę i zobaczę, czy jeszcze umiem, bo przecież minęło dużo czasu. I zmieniło się też teoretycznie tak ogromnie dużo rzeczy, że ciężko mi to nawet zmieścić w mózgu... chociaż nie do końca chcę i mogę nazwać to zmianą, wychodzę przecież z założenia, że niektóre rzeczy się nie zmieniają, a dobre nawet nie powinny. I uważam też właśnie, że dobre się nie zmieniły, zmieniło się moje podejście, do siebie, świata i innych. A nawet nie tyle zmieniło, co po prostu wróciło. Jest takie, jak było od 4 klasy podstawówki, kiedy to mniej więcej zauważam początki mojej świadomej tożsamości, z tą właśnie krótką przerwą na pierwsze pół roku pierwszej liceum. A teraz zaczyna się ostatnie pół roku owego liceum. Nie chcę tu sentymentalnie mędzić, bo przecież to poniżej dopuszczalnej granicy żalu, którą uznaję. W ogóle coś się martwić zaczynam sobą, bo tak czytam i czytam te moje wstępy i są nieco zdziadziałe, jak na mojego lekkiego i pociągającego stajla, którym się dotąd cechowałam. Cóż jednak mogę poradzić na to, że te nieopisywane tu półtora roku, zapamiętam mniej lub bardziej na całe życie i jest to niewątpliwe oraz niepodważalne. Działo się, oj działo, dużo, energicznie, erotycznie, czasami romantycznie, werterycznie, toksycznie, wszelako. Pewnie będzie jeszcze hardzej, bo takie jest życie, szczególnie dla ludzi mających moją niestabilną emocjonalnie i nieumiejącą układać na półkach duszę, ale póki co, muszę powiedzieć - wyszalałam się i wybiegałam za wszystkie czasy przez te półtora roku. Teraz trochę osiadłam, statek załapałam, jest mi dobrze. Pora na pytanie. Czy tęsknię za 169 i tym co mnie tam trzymało? To pytanie jest dużym dwa w jednym. Oczywiście, jako że jestem kompletnie niezrównoważona sentymentalnie, miewam ostrzejsze momenty, generalnie dało mi to dużo dużo dużo. Ale za motywacją nie tęsknię. Była niezdrowa i też niemoja. Co poza tym? Uwolniłam się spod wielu wpływów, a czuję się nadal dobra. I właśnie o to chodzi z tym brakiem zmian. Nie chcę tu używać za mocnych słów, więc tego nie zrobię. Świat jest lepszy, jak żyjesz w zgodzie ze sobą, a nie obcymi zdefiniowanymi nieodpowiednio doktrynami, taka konkluzja na koniec. Dziękuję, Ada.
Subskrybuj:
Posty (Atom)