Wróciłam ze Stachowa... było czadziarsko generalnie rzecz biorąc:P... Huberta niestety nie było (co bardzo zasmuciło Werę i Agę), ale za to grałyśmy z Jowitką w pokera... i w tysiąca (już bez Jowitki)... nawet zagrałam raz 320... przez co na stałe będę tysiącową anegdotą... Ale to nie moja wina, że nie umiem liczyć!! Za to dwa razy ugrałam 280, a w Monopol to już w ogóle wygrałam z kretesem:P. No dobra, już przestaję się przechwalać... tak naprawdę najbardziej przyszalała tam Aga... codziennie minimum 5 km na rowerze i 3 km biegu... szalona dziewoja... Szkoda tylko, że nie mogłysmy pływać, bo dobra pogoda zrobiła się dopiero w środę...
Teraz wróciłam już jednak do Warszawy... byłam już w szkole i w ogóle... ale nie narzekam, jakoś dobrze chodzi mi się do szkoły:). Może to dzięki ładnej pogodzie... albo czegoś innego... no cóż:P... nie wiadomo.
Pozdrawiam.
poniedziałek, 7 maja 2007
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz