Czyżby zaczynało być lepiej? Aż się boję to przyznać, bo jeszcze coś mnie trafi i znów będzie źle. Byłoby w ogóle super jakbym miała lepszą pamięć... i wiedziała wreszcie do jakiej szkoły chodzę. I poszła do tej szkoły. Tak, na pewno byłoby lepiej, nie miałabym czasu myśleć. Chociaż i to mi wychodzi z trudnością, bo czuję się jak jakiś Arnie Grape, albo ten, co otworzył Puszkę Pandory, ten taki wsteczmyślący, czy jakmutam - wszystkie myśli płyną mi wolno, a zanim zdążę je złapać, uciekają... to naprawdę horrible i terrible. I w ogóle, żeby każda czynność, którą wykonuję nie była oddzielnym odcinkiem serialu na DVD, które potem mi się mieszają jak zrobię bałagan na półce... tak, teraz niczego więcej mi do szczęścia nie potrzeba... przynajmniej teraz tak myślę, bo naraz nie jestem w stanie ogarnąć WSZYSTKICH aspektów mojego marnego ostatnio życia. A byłam ostatnio na biwaku Matecznika i z tych strzępków, które pamiętam, to było mi tam całkiem dobrze... szczególnie, że spędziłam wreszcie trochę czasu z tymi poteflonami nie musząc słuchać ciągle o szkole, co jest dla mnie teraz totalną egzotyką. Szkoda tylko, że potem mi się epizody potasowały. A potem byłam u Kasi na nocce filmowej. I też było fajnie. Obejrzałam "Klub 54" (niezły hardkorek, polecam;]), Pana od Muzyki (po raz 5. czy tam 6.) i Billy'ego Elliota, po raz drugi (pozdrawiam Cię, Jarek, choć i tak tu pewnie nie zaglądasz)... i w ogóle potem było fajnie... zasnęłam o szóstej w wieeeeeeeeelkim łóżku i stroju prawie piżamowym Kasi, z Ulą u boku, po dłuuugich nocnych rozmowach. Tak. A potem znów mi się przetasowało. Smutne. Ale wyciągając średnią, jest lepiej, c'nie? I będzie lepiej, bo już dziś się chyba wyklaruje co z tą szkołą.
I na koniec pozdrawiam Karola, bo on lubi o sobie czytać coś fajnego, a miał urodziny w zeszłym tygodniu:).
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
Ech te noce w wielkim łożu:)
Prześlij komentarz