Coś nudne to moje życie... znowu długo nie działo się nic na tyle godnego uwagi żeby to tu opisać. Ale teraz już mam jakieś konkretniejsze detale takie bardziej tararira tudzież łałałiła... Bodajże przedwczoraj, albo 3 dni temu... w każdym razie w nocy... byłam na maratonie filmowym. Owy maraton zwał się "Noc hipnozy" i zawierał cztery psychologiczne, w 3/4 bardzo dobre moim zdaniem filmy:
- "Requiem dla snu",
- "Zostań",
- "Obłęd"
oraz
- "Efekt motyla".
Napisałam, że w 3/4 co znaczy (jeśli ktoś nie zczaił), że jeden z nich niezbyt przypadł mi do gustu. Było to "Zostań". Niewiele z niego zrozumiałam, pod koniec wszyscy bohaterowie się pomieszali i tak naprawdę nie widziałam już kto jest kim. Nie będę opowiadać tych filmów, bo może ktoś z czytających mojego (uwaga!) blogaska chciałby sam je obejrzeć. Napiszę tylko, że najbardziej spodobał mi się "Efekt motyla", a największe wrażenie zrobiło "Requiem dla snu".
Pozwolę sobie teraz przejść do drugiego członu tytułu tej notki. Zimo zimo? Zimo zimo... Zimowisko!! Tak... już niebawem się na nie wybieram... to znaczy wybieram się już od jakiegoś czasu, ale już niebawem nastąpi... konkretniej 2. albo 3. lutego... tak naprawdę to do końca nie pamiętam, ale ktoś jeszcze mi na pewno przypomni:). Miałam co do niego mieszane uczucia... z różnych, ważniejszych, lub mniej ważnych względów... ale ostatnio coraz bardziej cieszę się, że tam jadę. To także z różnych względów.
Pozdrawiam wszystkich z którymi jadę na HAZ(:P), jak również tych, z którymi miałam przyjemność być na "Nocy hipnozy":-).
poniedziałek, 29 stycznia 2007
niedziela, 7 stycznia 2007
Święta, Sylwester i takie takie:P
Minęło trochę czasu odkąd ostatnio tu pisałam, przyznaję się bez bicia, że nie miałam zupełnie ochoty na pisanie tu czegokolwiek... Ale teraz mi ta ochota jakby wróciła, gdyż mam o czym pisać:). Na gwiazdkę, od Mikołaja, pod choinkę czy jak tam kto woli dostałam prześliczną i przecudowną gitarę, którą pokochałam od pierwszego wejrzenia. Teraz umiem już mniej więcej grać na niej jakieś 2,5 piosenki:D. Później był sylwester. Mój najlepszy jak dotąd:D, wszystkich alkohololubnych ludzi informuję: można bawić się bez % i jest to bardzo dobra zabawa, wystarczy odpowiednia muzyka i towarzystwo:). Teraz niestety jest już po przerwie świątecznej i muszę chodzić do mojej drogiej szkoły, której, z przykrością stwierdzam, nie lubię. Ostatnio po raz milionowy odkąd jestem w tej klasie przypomniałam sobie, że profil ścisły jest nie dla mnie... ale co poradzę? Muszę tu wytrwać do końca gimnazjum... W każdym razie jedno jest pewne: w liceum idę do klasy w 100% humanistycznej;). Pozdrawiam.
Subskrybuj:
Posty (Atom)