poniedziałek, 29 stycznia 2007

"Noc hipnozy" i zimo zimo...

Coś nudne to moje życie... znowu długo nie działo się nic na tyle godnego uwagi żeby to tu opisać. Ale teraz już mam jakieś konkretniejsze detale takie bardziej tararira tudzież łałałiła... Bodajże przedwczoraj, albo 3 dni temu... w każdym razie w nocy... byłam na maratonie filmowym. Owy maraton zwał się "Noc hipnozy" i zawierał cztery psychologiczne, w 3/4 bardzo dobre moim zdaniem filmy:
- "Requiem dla snu",
- "Zostań",
- "Obłęd"
oraz
- "Efekt motyla".
Napisałam, że w 3/4 co znaczy (jeśli ktoś nie zczaił), że jeden z nich niezbyt przypadł mi do gustu. Było to "Zostań". Niewiele z niego zrozumiałam, pod koniec wszyscy bohaterowie się pomieszali i tak naprawdę nie widziałam już kto jest kim. Nie będę opowiadać tych filmów, bo może ktoś z czytających mojego (uwaga!) blogaska chciałby sam je obejrzeć. Napiszę tylko, że najbardziej spodobał mi się "Efekt motyla", a największe wrażenie zrobiło "Requiem dla snu".

Pozwolę sobie teraz przejść do drugiego członu tytułu tej notki. Zimo zimo? Zimo zimo... Zimowisko!! Tak... już niebawem się na nie wybieram... to znaczy wybieram się już od jakiegoś czasu, ale już niebawem nastąpi... konkretniej 2. albo 3. lutego... tak naprawdę to do końca nie pamiętam, ale ktoś jeszcze mi na pewno przypomni:). Miałam co do niego mieszane uczucia... z różnych, ważniejszych, lub mniej ważnych względów... ale ostatnio coraz bardziej cieszę się, że tam jadę. To także z różnych względów.

Pozdrawiam wszystkich z którymi jadę na HAZ(:P), jak również tych, z którymi miałam przyjemność być na "Nocy hipnozy":-).

2 komentarze:

tosia pisze...

czuje sie wyrozniona ze zostałam prawie imiennie wymieniona :)
również pozdrawiam

Anonimowy pisze...

ojeja... mi też się na początku nie chciało jechać na zimo zimo, ale teraz chcę:)) i właśnie zaraz pójdę ozdabiać mój cudny strój obrzędowy:D