środa, 16 maja 2007

Testy "zapróbne", pozytywność społeczna i niepozytywność szkoły:P

W poniedziałek i wtorek miałam "zapróbne" (no bo jak może być czas zaprzeszły to i testy mogą być zapróbne, no nie?) testy:P, odpowiednio humanistyczny i mat.-przyr., sądzę, że ten pierwszy poszedł mi w miarę nieźle (ok. 40-45 pkt), drugi zaś masakrycznie potwornie (ok. 10-15 pkt.?;/)... No, ale cóż... zawsze byłam ukierunkowa wybitnie humanistycznie i nikt nie wmówi mi, że jest inaczej... ale w sumie to i tak nie jest źle... w najlepszym wypadku będę miała 60 pkt... a w najgorszym 50... dobrze, że nie 15 w sumie:P.

Poza tym czuję się pozytywna społecznie... Robię różne rzeczy dla dobra ludzkości, coby zapobiec zagładzie ku której zmierza świat (to słowa Magdy Lecz, którą serdecznie pozdrawiam). Myślę nawet, że trochę mi to wychodzi... nie będę się wdawać w szczegóły.

Oprócz tego już przestałam tak chętnie chodzić do szkoły... mimo, że czynnik który przemawiał za pozytywnością tego czynu nadal istnieje... to jednak zaczął mnie już męczyć... co w połączeniu z lekcjami i nawałem sprawdzianów, który czeka mnie w przyszłym tygodniu jest wręcz negatywne... oj, chyba trochę za bardzo teoretyzuję... ale po prostu chcę się tym podzielić ze światem w taki sposób, żeby nieodpowiednie osoby tego nie zrozumiały...

Pozdrawiam: Magdę Lecz., Agatę P., Werę i Paulę, dzięki którym mogłam być pozytywna społecznie:), a także Asieńkę, która miała wczoraj urodziny (18! starucha jedna:P) i wcale mi subtelnie nie zasugerowała, że może bym ją pozdrowiła...:P oraz wszystkich innych ludzi dobrej woli, którzy odwiedzają mój blog:).

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Uśmiecham się promiennie i pozdrawiam. Twoja użyteczność mnie olśniła. Dzielne z Ciebie bydlę. Czekamy na cynk ;)

Anonimowy pisze...

Belebelebelebelebelebbeettkkaaa
ty żyjesz!!! Podro :D