środa, 28 maja 2008
Nic się nie dzieje...
a powinno. Nie chodzę do szkoły, bo moja droga 3b wyjechała na zieloną szkołę, a ja nie chciałam:P. Więc nie chodzę. No i powinnam robić inne rzeczy, których do zrobienia mam dużo dużo... ale pogoda jest tak cudowna, że nie umiem:P. Umiem tylko siedzieć na dworze, a potem oglądać filmy z Johnnym. I tak sobie myślę, że mogłabym być kapitańską babą Jacka Sparrowa... albo Lucy Sweeney'go... albo po prostu Vanessą Paradis... ale nieważne, to jest nierealne, więc pomińmy to milczeniem:P. Najgorsze, to jest to, że od poniedziałku jednak idę do szkoły. I jeszcze do 19 czerwca muszę tam chodzić. Nie lubię, nie lubię, nie lubię... to znaczy lubię, ale tylko parę osób... a tego wszystkiego, co związane ze szkołą jako instytucją (prace domowe, klasówki...) nie znoszę i nienawidzę. Tak powiem. Pozdrawiam... wszystkie moje współfanki Johnnego, ze szczególnym wskazaniem na Agatę;]. I innych tam też, powiedzmy...;P
poniedziałek, 19 maja 2008
Koniec roku już czuć, a ja będę zuchmistrzynią
Nauczyciele twierdzą, że wcale nie, bo to dopiero za miesiąc (i to dokładnie), ale jak dla mnie, to już naprawdę niebawem. Oceny już prawie wystawione (dla mnie to dobrze, że jeszcze "prawie")... polonez staje się podstawą i na jego rzecz są przenoszone klasówki... żyć nie umierać. Co prawda pogoda się trochę spsuła ostatnimi czasy, a konkretnie jakieś 15 min po moim powrocie z KWZ-tu, na który wzięłam li i jedynie cienką bluzę, więc dobrze, że dopieroż wtedy:). I było całkiem przyjemnie na tym KWZ-cie, zaliczyłam noc w muzeum, powycinałam kogutka, kogutka (taki żart bardziej, bo kogutek to forma nieco dla mnie za trudna:P), nawiedziałam się paru fajoskich rzeczy i poznałam przyszłe zuchmistrzynie Chorągwi Mazowieckiej ZHR (i nie tylko mazowieckiej i nie tylko ZHR, wbrew pozorom). A do tego się MEGA nie wyspałam. I teraz to nadrabiam zamiast wycinać rybki z płyt CD... a powinnam... bo moje oceny z techniki nie są dobre;]. No, nieważne. Pozdrawiam cały tegoroczny KWZ-cik i parę tam osób innych też.
środa, 7 maja 2008
Jestem chora i mam mnóstwo rzeczy do roboty
Tak, całą zimę przechodziłam bez katarku nawet, a teraz jak się zrobiło ślycznie, to co? Beatka złapała jakieś przeziębienie i leje jej się z nosa jak z wodospadu Niagara, a gardło nie pozwala normalnie mówić. A tu trzeba do szkoły chodzić i ocenki poprawiać! Dziś nie byłam, żeby chociaż trochę wydobrzeć, bo jutro być muszę - dają loginy i będą nas kursować w sprawie tego systemu rekrutacji Jakmutam. Oprócz tego ciągle mamy próby poloneza, a ewolucje, które mamy wykonać trochę przerastają możliwości niektórych;]. Ale fajnie jest. Ciepełko i w ogóle, szkoda, że nie miałam czasu i możliwości powtórzyć zeszłotygodniowego przypieczenia na słoneczku, bo moja opalenizna zaczyna tracić na mocy. Najbliższe dni też nie malują się w barwach sprzyjających opalaniu. Trzymajcie kciuki, żebym dała radę wszystko poprawić i być fajną:P. Pozdrawiam.
Subskrybuj:
Posty (Atom)