Dzisiaj, jeśli starczy mi na to czasu, bo mój brat pewnie niebawem mnie stąd wygoni, chciałabym napisać odpowiedź na pytanie zadane w tytule.
Tak naprawdę to powodów jest wiele. Mogłabym tu pisać o tym, że przeszkadzają mi dresy (w sensie ludzi, nie stroju:P), że mam zły profil klasy, że nie lubię nauczycieli. Ale tak naprawdę głównym i przesądzającym sprawę powodem jest to, że nie mam tam prawdziwych przyjaciół. Jest pare osób, które lubię, może nawet bardzo, ale to nie jest to, co łączy mnie z Werą i Agą. Nie da się tak naprawdę tego opisać, ale my możemy razem milczeć, dałnować, bić się, robić wszystko, nawet obrazić się na siebie strasznie bez większych konsekwencji, tak naprawdę, nie będę zgłębiać się w szczegóły, bo zajęłoby to zbyt wiele czasu. To pewnie kwestia przyzwyczajenia, ale wiem, że choćbym nie wiem jak kogoś polubiła, nie będzie to to samo. Tylko to, co łączy mnie z Werą i Agą jest dla mnie definicją prawdziwej przyjaźni. I nie jest to żadne słodzenie, bo one o tym wiedzą:). Nie twierdzę, że nikogo innego nie uważam za przyjaciela/przyjaciółkę, ale nie jest to aż tak głęboka przyjaźń i z braku odpowiednich słów (co nie jest spowodowane moim niedoborem elokwencji, jak sądzę, ale ubóstwem języka polskiego) muszę tę przyjaźń z Werą i Agą nazwać po prostu 100% przyjaźni:), a całą resztę przyjaźnią, ale mniejszą.
Przyjaźń jest wtedy gdy wyrzucasz za kogoś pudełko po pizzy i nie jest Ci z tym głupio.
poniedziałek, 26 lutego 2007
czwartek, 15 lutego 2007
Walentynki i tllusty czwartek
Wczoraj były walentynki, jak dla mnie to komercyjne święto pełne słitaśnego różu i sztucznych, obrzydliwych wystaw w sklepach... Toteż fakt, że nie dostałam żadnej walentynki jest dla mnie raczej powodem do śmiechu, niż smutku. No bo kurczę, jakby ktoś mnie kochał (w co szczerze wątpię) to ma na wyznanie tej miłości kupę czasu, nie musi tego robić akurat 14. lutego i muszę szczerze napisać, że wolałabym żeby, jeśli w ogóle komukolwiek przyszłoby to do głowy, wyznał mi to każdego innego dnia.
Dzisiaj tllusty czwartek, a ja choruję na brzuch! Mimo to, tradycja nakazuje, by zjeść choć jednogo pąkasa tego dnia, a ja szanuję to święto duzo bardziej niż w.w. Walnetynki, toteż jednego wszamałam, czego obecnie trochę żałuję, bo mój brzuch się sprzeciwia. Chyba nie mam narazie nić więcej do napisania.
Pozdrawiam wszystkich zwolenników Walentynek, coby nie czuli się urażeni, jak również wszystie inne osoby, które odwiedzą ten blog:).
Dzisiaj tllusty czwartek, a ja choruję na brzuch! Mimo to, tradycja nakazuje, by zjeść choć jednogo pąkasa tego dnia, a ja szanuję to święto duzo bardziej niż w.w. Walnetynki, toteż jednego wszamałam, czego obecnie trochę żałuję, bo mój brzuch się sprzeciwia. Chyba nie mam narazie nić więcej do napisania.
Pozdrawiam wszystkich zwolenników Walentynek, coby nie czuli się urażeni, jak również wszystie inne osoby, które odwiedzą ten blog:).
niedziela, 11 lutego 2007
No i po zimowisku...
Dzisiaj w bardzo wczesnych godzinach rannych wróciłam wraz z kadrami mojego szczepu i zuchami z zimowiska do Warszawy. Całą drogę w pociągu przespałam, mimo, że miałam zamiar tego nie robić. Na zimowisku było zdecydowanie i niepodważalnie ekstra. Było to moje najlepsze jak dotąd zimowisko, choć staż mam niewielki (jedno zimowisko szczepu jakoś ze trzy lata temu i zimowisko hufca w zeszłym roku). Były oczywiście lepsze i gorsze momenty. Do tych pierwszych zaliczyłabym reklamę "lokówki... odlokówki... może nawet prostownicy"... bo "jedno małe kliknięcie i jesteś zupełnie odmieniona", cudowny teledysk do piosenki ze zwiadów (na melodię i styl "Lubelskiego fulla"), jedyny ładny zjazd na nartach w moim dotychczasowym życiu, kolację u Pana Zająca, większość zajęć integracyjnych, watrę i milion innych rzeczy. Do gorszych chwil zaliczam zjazd na nartach w ostro zakończoną ławkę, zdjęcie, które niezbyt mnie radowało i skasowanie owego zdjęcia (a raczej następstwo skasowania zdjęcia - złość Pauli i Aśki oraz gigantyczna "=(" w punktacji). Zdaję sobie sprawę, że większość
wymienionych zdarzeń jest zrozumiała wyłącznie dla ludzi będących na zimowisku, ale jakoś to przeżyję.
Podsumowując, spotkało mnie tam znacznie więcej pozytywnych rzeczy, więc z czystym sumieniem powtarzam jeszcze raz, że było to moje najlepsze jak dotąd zimowisko. Kocham 169.
Pozdrawiam wszystkich uczestników zimowiska, ze szczególnym uwzględnieniem całej rady drużyny "Matecznika", Iśki, Magdy B., Doroty, Julki, Szymona i Karola:).
wymienionych zdarzeń jest zrozumiała wyłącznie dla ludzi będących na zimowisku, ale jakoś to przeżyję.
Podsumowując, spotkało mnie tam znacznie więcej pozytywnych rzeczy, więc z czystym sumieniem powtarzam jeszcze raz, że było to moje najlepsze jak dotąd zimowisko. Kocham 169.
Pozdrawiam wszystkich uczestników zimowiska, ze szczególnym uwzględnieniem całej rady drużyny "Matecznika", Iśki, Magdy B., Doroty, Julki, Szymona i Karola:).
Subskrybuj:
Posty (Atom)